Od kilku dni w radzie w Ostrowi Mazowieckiej panuje zastanawiająca cisza. Radni – zwykle aktywni, głośni, skłonni do wystąpień – nagle jakby zapadli się pod ziemię. Żadnych komentarzy, żadnych deklaracji, żadnych opinii.
Ale – jak mówią nasi informatorzy – to tylko pozorna cisza. „Proszę się nie dać zwieść. Młyn już miele mąkę” – słyszymy od osoby związanej z lokalnymi strukturami samorządowymi.
Co to oznacza? W kuluarach coraz głośniej mówi się o temacie, który od dawna budzi emocje, a o którym mieszkańcy chcą wiedzieć jedno: czy radni rzeczywiście mieszkają tam, gdzie powinni?
Centrum życiowe ważniejsze niż dowód w kieszeni
Przepisy są co do tego jasne: radny musi mieszkać na terenie gminy, w której sprawuje mandat. I – co najbardziej interesujące – nie wystarczy sam meldunek.
O miejscu zamieszkania decyduje centrum życiowe, czyli to, gdzie dana osoba naprawdę żyje, pracuje, gdzie odprowadza dzieci do szkoły, gdzie robi zakupy, gdzie toczy się jej codzienność, gdzie płaci rachunki.
To oznacza, że:
- adres w dowodzie nie zapewnia spokoju,
- liczą się fakty, nie deklaracje,
- a każda trwała przeprowadzka poza gminę może oznaczać jedno – wygaśnięcie mandatu.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi?
W kuluarach mówi się, że temat wrócił z pełną mocą, a niektórzy radni mogą stanąć przed koniecznością wyjaśnienia, gdzie naprawdę toczy się ich życie.
To nie tylko plotki – faktycznie szykuje się polityczne trzęsienie ziemi, choć na razie jest przemilczane.
Nasi informatorzy zapewniają, że to już nie jest etap szeptów, ale konkretów, dokumentów, które krążą między kancelariami. Oficjalnie nikt niczego nie potwierdza, jednak atmosfera – jak mówią pracownicy urzędu – jest „jak przed uderzeniem pioruna”.
Mandat w rękach… adresu?
Jedno jest pewne:
Zmiana miejsca zamieszkania w obrębie tej samej gminy nie niesie za sobą żadnych konsekwencji.
Jednak wyjazd poza nią – choćby o kilometr – może dla radnego oznaczać koniec kariery w Radzie. A jeszcze być może chodzi o celowe kłamstwo?
Czy Ostrów Mazowiecka stoi u progu samorządowej burzy?
Czy „młyn”, o którym mówią nasi informatorzy, zmieli coś więcej?
Czekamy na rozwój wydarzeń. A cisza, która dziś zalega nad Ostrowią, może już wkrótce stać się echem czegoś znacznie głośniejszego. Wkrótce o tym napiszemy i zadamy pytania.

