Czy czujniki wiedzą, co czujemy? O zapachach, danych i ciszy w pomiarach
Od kilku lat w Ostrowi Mazowieckiej regularnie powraca temat, który trudno zmierzyć, ale łatwo poczuć. Wystarczy wieczorny spacer albo otwarte okno przy ciepłym wietrze, żeby wielu mieszkańców znów mówiło o „tym zapachu”, który unosi się nad miastem. Nie jest to nowa historia — raczej ciąg dalszy czegoś, co trwa i co wciąż wymyka się oficjalnym wykresom. Kiedyś, kiedyś przy niesprzyjających wiatrach mówiło się w Ostrowi – śmierdzi Ostrołęką, celulozą. Od kilku lat niesie się inna woń 🙁
Co pokazują czujniki?
Na stronie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska można sprawdzić aktualne wyniki pomiarów: pyły zawieszone PM10 i PM2.5, dwutlenek siarki, tlenki azotu, ozon, benzen. Aplikacja mObywatel również podaje te dane — w wygodnej, kolorowej skali od zielonego po czerwony. Czujniki są w okolicach Ostrowi – najbliżej w Lubiejewie.
I wszystko wygląda nieźle. W ostatnich latach w okolicach Ostrowi Mazowieckiej nie widać poważnych przekroczeń. Wykresy są stabilne, indeks jakości powietrza zazwyczaj w normie, średni. Teoretycznie – powietrze jest nienajgorsze.
Tylko że nos mówi coś innego
Mimo zielonych ikonek, mieszkańcy miasta i kierowcy jadący Obwodnicą poprzez CB radio regularnie sygnalizują problem nieprzyjemnego zapachu. Jedni mówią o „kwaśnym powietrzu”, inni o „gnilnym smrodku”, jeszcze inni o „zapachu padliny”. W mediach społecznościowych i lokalnych grupach temat wraca jak bumerang.
I tu zaczyna się zgrzyt: jak to możliwe, że tyle osób czuje, a czujniki milczą? No a ten w Lubiejewie to na 100 procent powinien to wyłapywać.
Dlaczego czujniki nie czują smrodu?
To wcale nie dziwne. Standardowe stacje pomiarowe mierzą tylko kilka substancji — tych, które są ujęte w unijnych normach jakości powietrza. A zapach, ten konkretny, często tworzą związki lotne, które występują w bardzo małych ilościach, ale mają intensywny zapach. Siarkowodór, merkaptany, niektóre aldehydy czy kwasy tłuszczowe — to właśnie one potrafią „uderzyć w nos”, nawet jeśli ich stężenie jest minimalne.
Problem w tym, że takich substancji GIOŚ po prostu nie mierzy. A nawet jeśli, to nie w każdym mieście i nie na każdej stacji. Więc kiedy powietrze pachnie źle, w raportach nadal świeci się zielone „dobre”.
Dane swoje, życie swoje
Z oficjalnych danych wynika, że w okolicach Ostrowi nie ma od kilku lat wyraźnych przekroczeń typowych zanieczyszczeń. Ale czy to znaczy, że problemu nie ma? Niekoniecznie. To raczej sygnał, że standardowe czujniki nie są stworzone do wykrywania uciążliwych smrodów.
Czasem to, co dla norm jest „nieistotne”, dla mieszkańca jest nie do zniesienia. I właśnie dlatego w całym kraju coraz częściej mówi się o potrzebie „monitoringu odorów” – czyli pomiarów zapachów, a nie tylko pyłów w powietrzu.
No, ale że była szansa na kasę do wzięcia ze „Szwajcara” i trzeba było ją rozp…arcelować to stworzono założenie, że jakość powietrza w mieście i gminie jest zła. To te pojazdy spalinowe nas trują ! I wiecie co? Gdybyśmy dostali te pieniądze i wydali zgodnie z planem to… w mieście by dalej śmierdziało. Paradoks ?
Co dalej?
Władze miasta i inspekcje środowiska zapewniają, że „czują” temat, reagują na zgłoszenia mieszkańców i szukają rozwiązania.Ale prawda jest taka, że temat ciągnie się od lat, a „zapachowe alerty” pojawiają się wciąż na nowo.
Pytanie na dziś
A jak jest teraz? Czy dzisiaj znowu czuć coś na ulicy Lubiejewskiej, przy Kaufie, Biedrze, albo na Obwodnicy przy dawnym węźle Łomża? – Mobilki dajcie znać na radyjku 🙂
Napiszcie w komentarzach na FB https://www.facebook.com/ostrow.na.surowo , co czujecie – bo może właśnie od tego powinno się zacząć prawdziwe mierzenie jakości powietrza w Ostrowi Mazowieckiej.

