W małym miasteczku pośród puszczy, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej, a każdy zna każdego, dorastały tak zwani „bananowi” – uprzywilejowane dzieci, które wszystko miały podane na talerzu. Nazywano ich „bananowymi dziećmi” nie tylko z powodu tego, że problemy szarego życia ich nie dotyczyły, ale także dlatego, że z zewnątrz wydawali się idealni i bezproblemowi, choć w środku często kryła się tęsknota za czymś więcej niż tylko wygodnym życiem – tęsknota za własnym życiem.
Nadchodził czas, kiedy bananowe dzieci wyjeżdżały na studia do wielkich miast, gdzie w starciu z wielkim światem okazywało się, że są od nich lepsi i dżungla miasta rządzi się prawami buszu, a oni będąc bananowymi nie umieli się odnaleźć. Wtedy wracały po tej lekcji życia z podkulonymi ogonami do swojego miasteczka jako dorośli, niektórzy z nich dalej śnili i wkraczali do lokalnej polityki. Dla nich polityka stała się czymś w rodzaju zabawy, próbą odtworzenia tego, co widzieli w wielkomiejskich kręgach. Organizowali debaty, spotkania i manifestacje, jednak ich działania często były oderwane od rzeczywistości miasteczka. Zamiast realnych problemów mieszkańców, zajmowali się trendami i tematami, które brzmiały dobrze na papierze i fejsach, tik tokach.
Bananowi myśleli, że w końcu są niezależni i kreują własne życie. Jednak nad nimi czuwały „grube koty” – wpływowi lokalni przedsiębiorcy, dawni działacze, protektorzy i sponsorzy, którzy choć oficjalnie pozostawali w cieniu, to pociągali za sznurki marionetek. Wiedzieli jak kierować ambicjami bananowych dzieci, by zabezpieczać swoje interesy. Często pozwalali im się bawić w politykę, kontrolując najważniejsze decyzje zza kulis. W efekcie miasteczko tętniło pozorami zmian, lecz w rzeczywistości władzę trzymali ci sami, którzy dzierżyli ją od lat, a młodzi idealistyczni politycy szybko uczyli się, że bez wsparcia grubych kotów ich zabawa w politykę jest tylko iluzją. Wypierali jednak te myśli i brnęli w to, o co otarli się w wielkim świecie.
Tak więc bananowe dzieci wciąż roztaczały swoje wizje, tworząc projekty i kampanie, lecz prawdziwe decyzje zapadały za zamkniętymi drzwiami, gdzie interesy grubych kotów były najważniejsze.
I tak płynął czas w tym zaścianku, od wyborów do wyborów. Z czasem bananowi sami stawali się tłustymi kotami, ale w ich cieniu i pod ich skrzydłami rosło już nowe pokolenia bananowych dzieci …


